Na górze zawsze bliżej do słońca

za nim to napisałam chciałam szybko                                     

i lekko szybować jak dłonie po klawiszach  

tyle we mnie było słów

kiedy mówić mi nie pozwalano cisnęły się

na usta od wewnątrz wypychały się

 

smuga szła jak krew przez usta

rzeszą płynęła zwolna stąpając

wyglądała jak gęsty wyciek

 

zastałam siebie na szczycie

z rozłożystymi  ramionami

niczym skrzydła ptaków

na kraterze 

bez wulkanu

 

obraz: Zdzisław Beksiński, http://beksinski.blox.pl/